Designing Woman

Archive for Sierpień 2010

… A, bo sierpień to niby lato, ale już takie chłodniejsze, smutniejsze jakby… Zgodnie z obietnicą przedstawiam czerwono-czarną wersję kolorystyczną mojej bluzki z J&X. Ale nie samą. W stylizacji, dosyć sympatycznej zresztą 🙂

Bluzka – J&X (tzw. sklep chiński na Zabobrzu, jakieś 30 zł), dżinsy – Big Bill (znalezione podczas ostatnich porządków w szafie), buty – Simon Bey (patrz notka „W paseczki”), szal/przepaska/nazywajcie to jak chcecie – Code Accessories (kupiona w… Biedronce za około 4 złote. Ale warto było, bo jest bardzo uniwersalny, czymkolwiek by nie był), torebka – tradycyjnie beżowa kumpelka, biżuteria – zwyczajowy komplet 4 bransoletek i pierścionek-pamiątka z wakacji 🙂

Wszystko fajnie, może oprócz tego, że owe buciczki założyłam po raz pierwszy od ponad roku i na 10 palców u stóp obtarłam sobie 7. Takie rzeczy to tylko u mnie xD

Po przeszło miesiącu wakacji i ponad miesiącu od ostatniego wpisu czuję się z lekka zobowiązana do przedstawienia, jak wspaniałe i upragnione ciuszki przedstawione w notce „Summertime love?” sprawdzają się w praktyce. Bo sam fakt, że się sprawdzają, po użyciu ich na dwóch wyjazdach jest wręcz niezaprzeczalny 😉

To też będzie pewnie jakaś forma stylizacji. Prostej, bo mimo wszystko lubię proste zestawienia.

Zacznijmy od bluzki. Przypomnę, J&X nabyta za 30 złotych na giełdzie na Lubańskiej w Cieplicach. Tutaj w pozornie niefartownym zestawieniu z dżinsową, „falbaniastą” spódniczką (bezmarkowa, kupiona w second handzie) i torebką z materiału (patrz notka „Beżowa kumpelka”). Dlaczego niefartownym? Na pierwszy rzut oka dodawało mi to jeszcze bardziej „baloniastego” wyglądu niż sama bluzka w połączeniu np. z szortami (sprawdzone, ale nie mam jeszcze tych zdjęć :<). Japonki (McArthur, kupione na którymś stoisku we Władysławowie) trochę się nie liczą, bo były wymuszone sytuacją (stare, „Butikowe” w kolorze różowawej czerwieni, przedziurawiły się w trakcie wyjazdu), chociaż na dobrą sprawę chyba aż tak bardzo nie odstają. Zresztą, w tak zwanym kurorcie wszystkie chwyty są dozwolone… Dla smaczku także nabyte na miejscu ciemne okulary (Gandano, 15 zł) i mało widoczna na zdjęciu garść prostych bransoletek z drobnych koralików (konkretnie 4 – trzy z tworzywa, jedna z drewna). Swoją drogą ubolewam strasznie nad tym, jak rzadko napotykam w sklepach, butikach i innych punktach sprzedaży ten model bransoletki 😦

A oto i sukienka (Crashone, 39,99 zł). Posłużyła także jako strój „kurortowo-wakacyjny” w odmianie wieczorowej – ubrałam się w nią na nadmorski kabareton w plenerze. Jak widać na załączonym obrazku, zabawa trwała do późnych godzin nocnych, także dla ochrony przed zimnem zestawiona jest z sympatycznym, rozpinanym sweterkiem (New Fashion, wypatrzony przez moją kochaną babcię na jakichś tanich ciuchach – kiedyś poświęcę mu osobną notkę, bo to naprawdę szczególna rzecz). Ze względów praktycznych znów ta sama torebka (zabrałam tam tylko jedną) i japonki „mcarthurki”.

[Drugie zdjęcie bezczelnie wycięte z większej fotografii, ale cóż – rzadko myślę o tym, żeby po ludzku moje stylizacyjki uwieczniać :P]

Zdaje się, że krój bluzeczki bardzo polubiłam, bo ledwie parę dni temu w tzw. sklepie chińskim w Jeleniej nabyłam identyczną, z tym, że w czerwono-czarną kratę. W przyszłości spróbuję się nią pochwalić 🙂


Ważne informacje

Po primo - żadna z przedstawionych tu rzeczy nie jest na sprzedaż ;) Wszelkie komentarze z pytaniami typu "ile chcesz za..." będą usuwane.

Po secundo - wszystkie fotki są moje (chyba, że napisałam inaczej). Nie kopiować bez pozwolenia, bo zagryzę i flaki wypruję, a potem przerobię na gęsie wątróbki.

Strony