Designing Woman

Chociaż wcale nie wygląda, ale w sklepie u Chińczyka kupiona.

Dwie bluzy. Duże, ciepłe i miękkie. Idealnie do legginsów w zimne dni.

Kupione w sporym odstępie czasu – różowa była pierwsza, ale obie po 50 złotych i obie z metkami Viva Loli by Nina Club.

Wydatek może nie najmniejszy, ale biorąc pod uwagę, jak cudownie się noszą, zdecydowanie sensowny.

Krótko, zwięźle, na temat. Obsuwa straszna, ale i nie oszukujmy się, że ktokolwiek to jeszcze na bieżąco czyta.

Wspominane już wcześniej cudo wyłowione w osławionym lumpeksie – nie będę się tajniaczyć, Econom Class na Świdnickiej we Wrocławiu. Spodniumek (spodniumik? Nie wierzę w nieodmienność tego słowa), wyjątkowo miły w dotyku, aczkolwiek cieniutki i typowo na letnie upały. W tym ostatnim względzie sprawdzony ostatniego lata. Nie jestem pewna, co mnie kupiło bardziej – sam panterkopodobny wzór czy jego kombo z mocną czerwienią. Marka G21 (George), cena poniżej 10 złotych, mimo, że wzięty został z półki z droższym towarem, tak zwanym Lux.

Dużych wisiorków z reguły nie lubię, ale bywają wyjątki. Ta błyskawica wpadła mi w oko. Można nawet rzec, że – he he – piorunem. Wbrew pozorom nieźle komponuje się z większością moich śmierdzących latami 80. i stylem valley girl ciuchów. Do tego stopnia, że widoczny na zdjęciach stan tuż po kupieniu nie jest już aż tak bardzo zgodny z rzeczywistością… Marka Bijou Brigitte, cena… 5 złotych. Tak. Magia obniżek, które w tym sklepie (w przeciwieństwie do wielu miejsc) jednak się połączyły.

(Tak, mogę znów zażartować, że czuję się jak burżuj, biorąc pod uwagę fakt, że ostatni raz kupowałam w tym sklepie jakieś… eee… 10 lat temu?)

Ważne informacje

Po primo - żadna z przedstawionych tu rzeczy nie jest na sprzedaż ;) Wszelkie komentarze z pytaniami typu "ile chcesz za..." będą usuwane.

Po secundo - wszystkie fotki są moje (chyba, że napisałam inaczej). Nie kopiować bez pozwolenia, bo zagryzę i flaki wypruję, a potem przerobię na gęsie wątróbki.

Strony